Świat z papieru i stali to pierwsza pozycja z cyklu Okruchów Japonii
- serii, którą Waneko zdecydowało się zaprezentować polskiemu, acz
niekoniecznie mangowemu, czytelnikowi. Najwyraźniej, do tej pory stricte
mangowe wydawnictwo, postanowiło nieco rozszerzyć swoją ofertę, a tym
samym grono potencjalnych klientów. W końcu nie tylko fani japońskiego
komiksu i animacji interesują się Japonią, prawda?
Książka ta jest wznowieniem wydania ze
stycznia 2005 roku. Składa się na nią dokładnie siedemdziesiąt
felietonów podzielonych na kilka działów. Pierwszy z nich został
zatytułowany „W kręgu historii, tradycji i kultury”, dalej mamy „Japonię
dziś”, następnie „W normalnej Japonii” i „Manga - prawdy i mity”, a
ostatnią i zarazem najkrótszą częścią książki jest „Japonia od kuchni”.
Według opisu znajdującego się na tylnej okładce, celem autorów było
ukazanie czytelnikowi Japonii jako kraju o wielu twarzach: tradycyjnej,
nowoczesnej, kochającej komiksy, egzotycznej, a także tej zaskakująco
„normalnej” i w niektórych aspektach bliższej, niż by się mogło wydawać.
W środku znajdziemy felietony pisane przez najróżniejsze osoby: Polaków
mieszkających w Japonii, Japończyków żyjących w Polsce (co ciekawe,
część artykułów ich autorstwa już oryginalnie była pisana w języku
polskim) albo i nie, studentów japonistyki i wielu innych osób w jakiś
sposób z Japonią powiązanych. Tytuł bardzo dobrze obrazuje, z czym mamy
do czynienia - są to rzeczywiście „okruchy Japonii”, jakieś jej cząstki
zebrane razem. Felietony dotyczą bowiem tematów dość losowych.
Oczywiście wszystkie krążą zawsze wokół jednego zagadnienia, jakim jest
tytuł działu, ale zawsze jest to zakres szeroki, a wszystkiego się
przecież napisać nie da. Starano się raczej opisać rzeczy stosunkowo
mało znane, ciekawostki, aniżeli „tematy wielokrotnie poruszane już w
podobnych publikacjach” (cytując słowa redakcji zawarte we wstępie). No
bo czy któryś z czytelników miał kiedyś w ręku monetę dziesięciojenową? A
jeśli nawet, czy zwrócił uwagę na skarb, który kryje w sobie ten
niewielki przedmiot? Słyszał może o Rakugo? Albo czy wie, jakie jeszcze
religie prócz buddyzmu i shinto istnieją w Japonii? Ja nie wiedziałam.
Ale po kolei.
Każdy chyba domyśla się, co można znaleźć
w dziale pierwszym - „W kręgu historii, tradycji i kultury”. Teksty o
świątyniach, o tradycyjnie obchodzonym Nowym Roku, o herbacie, o
korzeniach mangi itd., itp. Na uwagę zasługuje wcale obszerny artykuł na
temat kultury ludu Ainu pierwotnie zamieszkującego Hokkaido, później
wypartego przez ludność japońską, a obecnie stanowiącego mniejszość
etniczną w Japonii. Mnie bardzo przypadł do gustu także felieton
zatytułowany „Mała religia - wielka wiara”, opowiadający o stosunkowo
mało popularnym wyznaniu, które narodziło się w Japonii w epoce Meiji.
Zapewne wielu czytelników zdziwi tekst o Miyazakim umieszczony w tym
akurat dziale i odnoszący się wielokrotnie do współczesnego
społeczeństwa japońskiego - być może ma to związek z faktem, iż reżyser
ten garściami czerpie z mitologii swojej ojczyzny… A może to tylko
przeoczenie ze strony redakcji. Dział pierwszy kończy felieton
zatytułowany „Bose stopy, popiół i serca…”. Opowiada on w sposób bardzo
prosty i bezpretensjonalny o Hiroszimie, trafiając czytelnika (a
przynajmniej mnie) prosto w serce. Teoretycznie na ten temat powiedziano
już wiele, jednak autorka tego tekstu podeszła do niego od trochę innej
strony i efekt zapada w pamięć na długo. Z działu drugiego - „Japonia
dziś” - możemy dowiedzieć się, jak Japończycy postrzegają nasz kraj i
społeczeństwo, poznać trochę ich sposób myślenia, te nietypowe dla nas
fragmenty ich codzienności, a także odwiedzić kilka miejsc oraz
przyjrzeć się nieco bliżej Cesarzowej - oczami japońskimi, jak i
polskimi. W „Japonii od kuchni” znajdziemy garść informacji na temat
tego, co jedzą współcześnie Japończycy oraz kilka przepisów na japońskie
potrawy.
Nieco dziwacznie brzmi tytuł działu
trzeciego - „W normalnej Japonii”. Niekoniecznie długa, ale na pewno
bardzo ciekawa część książki. Jest to zbiór felietonów autorstwa jednej
osoby: Aleksandry Watanuki, która opisuje swoje przeżycia, czyli
pierwsze kroki stawiane w obcym kraju. Nauka języka japońskiego, później
studia na japońskiej uczelni, pierwsza praca, pierwsza styczność z
obcym narodem. Myślę, że można to potraktować jako próbkę następnej
części cyklu - Japońskiego codziennika, który będzie już w
całości pracą pani Watanuki. Muszę przyznać, że patrząc przez pryzmat
artykułów, które napisała ona na potrzeby Światu z papieru i stali, Codziennik zapowiada się interesująco.
Nie mogło oczywiście zabraknąć działu
traktującego o mandze. Poświęcony on został w dużej mierze spojrzeniu
Japończyków na rodzimy komiks, a także osobie, o której mówi się, że
mangę jako taką stworzyła - Osamu Tezuce. Prócz kilku artykułów w
całości jemu poświęconych, bądź tylko w którymś momencie wspominających o
„ojcu mangi”, znajdziemy tu także parę tekstów o tym, jak postrzegany
jest komiks japoński w Polsce (i tak, nawet na ten temat można napisać
coś nowego i niekoniecznie powszechnie znanego). Oczywiście nie mogło
zabraknąć także felietonów o poszczególnych tytułach. Nawet jeśli
wygląda to na małą kryptoreklamę (Locke Superczłwiek, Cześć, Michael!, Great Teacher Onizuka, Tu Detektyw Jeż, Video Girl Ai
- no cóż, nikt mi nie powie, że dobór tytułów był przypadkowy…), to
rzeczywiście są to mangi cenione, choć nie zawsze doceniane. Do tego
działu trafiły także artykuły opowiadające o Miyazakim, Ghost in the Shell czy dobrze wszystkim znanej Pszczółce Mai. Rzecz warta uwagi to wywiad z Fuyumi Soryo, autorką znaną zapewne części czytelnikom z wydanej u nas piętnastotomowej mangi Mars lub ukazującej się kiedyś na łamach Mangamixu jednotomowej Doll.
Muszę przyznać, że wywiad jest bardzo obszerny i wyczerpujący - owszem,
pewnie bardziej zrozumiały będzie dla tych, którzy z twórczością tej
pani są dobrze obeznani, ale nawet ktoś, kto nie miał z nią nigdy
styczności, może dowiedzieć się ciekawych rzeczy. O codzienności twórcy
mangi i o tym, że aby je tworzyć (i to tworzyć całkiem niezłe tytuły)
wcale nie trzeba ich czytać ani lubić. Są twórcy, którzy do tej branży
trafili przypadkiem i traktują ją wyłącznie jako źródło zarobku…
Na ostatnich stronach książki znajduje
się krótki i treściwy „Savoir vivre wyjeżdżających do Japonii” i kilka
słów o autorach felietonów zawartych w całej książce. Skoro już przy
nich jesteśmy - chyba najlepsze wrażenie zrobiły na mnie teksty pisane
przez Martynę Taniguchi i Aleksandrę Watanuki, choć to oczywiście moja
subiektywna opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać. Zdarzają się
jednak w zbiorze takie artykuły, które wydają mi się niepełne. Dany
temat zostaje rozpoczęty i nawet rozwinięty, ale kończy się w momencie, w
którym dopiero zaczyna mnie interesować. Takie wrażanie miałam
zwłaszcza w początkowych działach - zupełnie jakby autorzy chcieli podać
absolutne minimum informacji. Przydałoby się także małe wyjaśnienie,
kim są wielokrotnie przy różnych okazjach wspominani esperantyści, bo
odnoszę wrażenie, że w pierwszej chwili nie tylko ja nie wiedziałam, o
czym mowa.
Świat z papieru i stali został
wydany porządnie. Miękka okładka nie jest co prawda specjalnie trwała,
ale za to prezentuje się całkiem ładnie i jest na tyle barwna, że
wyróżnia się z tłumu, a w końcu taka jej główna rola. Po stronie
tytułowej znajduje się spis treści - umieszczenie go w tym miejscu
uważam za o tyle dobre rozwiązanie, że czytelnik może sobie od razu
przejrzeć tytuły poszczególnych felietonów i wybrać te interesujące go,
zamiast przedzierać się wpierw przez ileś stron i artykułów (spisy
treści rzeczywiście bywają umieszczane w dziwnych miejscach). Oprócz
tekstów w środku znajdziemy także liczne fotografie i obrazki (np. kadry
z mangi) związane oczywiście z daną tematyką. Są to niestety przede
wszystkim zdjęcia czarnobiałe (co, podobnie jak miękka okładka, wpłynęło
pewnie znacząco na cenę książki), aczkolwiek w kilku miejscach
zamieszczono wkładki z kolorowymi ilustracjami wraz z ich opisami -
łącznie tych stron jest trzydzieści i jest to rozwiązanie bardzo dobre
zwłaszcza w przypadku pokazywania potraw oraz rzeczy związanych z
kulturą: na przykład wielobarwnych kimon. W samych artykułach
wypatrzyłam kilka literówek, zgubionych przecinków i tym podobnych, ale
nie są to rzeczy znacząco wpływające na komfort czytania (z wyjątkiem
sporego „babola” przy notce o Martynie Taniguchi - tam wręcz sens tego,
co miało zostać przekazane, umyka w dzikim galopie)
Czy Świat z papieru i stali uważam
za rzecz godną polecenia? No cóż, z powyższego tekstu wynika wyraźnie,
że ta książka zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Jest to pozycja
ciekawa i wydaje mi się, że zadowoli pasjonatów Japonii samej w sobie.
Różnorodna tematyka daje duże szanse, że każdy znajdzie coś, co go
zainteresuje, a masa zdjęć na pewno jest dodatkowym atutem. Siłą rzeczy
autorzy felietonów to osoby obeznane z tematem, o którym piszą, a zmiana
perspektywy w zależności od tego, który z nich dany artykuł napisał,
rzeczywiście pokazuje czytelnikowi wielowymiarowy obraz Japonii.
Recenzja oryginalnie opublikowana została na portalu Czytelni-Tanuki. Oczywiście jest mojego autorstwa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz