poniedziałek, 4 marca 2013

Hanami, czyli chwila oddechu

Sakura w pełni rozkwitu
         Japończycy to jeden z najbardziej zapracowanych narodów świata - tak już są wychowywani: zawsze we wszystkim muszą dążyć do bycia najlepszym, a po wkroczeniu w dorosłe życie nie ma niczego ważniejszego niż praca, której poświęcają naprawdę mnóstwo czasu. Pomimo dużego rozwoju technologicznego Japonii, dla jej mieszkańców nadal niezwykle ważna jest tradycja. Paradoksalne, prawda? Jedną z takich tradycji jest właśnie hanami - "hana" to kwiat, "mi" znaczy patrzeć. I dokładnie na tym polega ten zwyczaj. Na oglądaniu kwiatów.
       Nie mogą być to jednak kwiaty byle jakie: chodzi o kwitnące wiśnie, czyli sakurę. Rzecz w tym, że okres kwitnienia tychże drzew trwa w Japonii bardzo krótko, bo zaledwie dwa tygodnie na przełomie marca i kwietnia. Tradycja ich podziwiania wywodzi się z Chin i początkowo miała zgoła inny charakter (o czym za chwilę), ale obecnie ma znaczenie symboliczne. Ponieważ kwiaty pojawiają się na tak niewielki okres czasu, bardzo łatwo je przeoczyć w ferworze zajęć codziennych. Chodzi o to, by chociaż raz w roku zatrzymać się na chwilę, rozejrzeć wokół i podziwiać piękno przyrody ożywającej wiosną. Pomyśleć. Powspominać trochę tych, co odeszli. No i, oczywiście, spędzić czas z rodziną albo znajomymi, na których normalnie nie ma się czasu. Poza tym refleksyjnym nastrojem panuje oczywiście ogromna wesołość. Bo trzeba się bawić, póki można i jest okazja! Ogromna ilość ludzi wychodzi do parków, by posiedzieć tam przez jakiś czas na kocyku, pośmiać się, no i oczywiście popić, bo jakie to świętowanie bez alkoholu?
Jak widać, parki w czasie hanami przeżywają oblężenie ;)
        Tym bardziej, że alkohol czynnie uczestniczył w tym święcie od czasów jego powstania, czyli mniej więcej 700 roku naszej ery. Początków hanami można doszukiwać się w hana-no-en (dosł. "uczta kwiatowa") powstałej wówczas na dworze japońskim i spopularyzowanej 100 lat później przez cesarza Sagę. Wydawał on w Kioto, gdzie znajdowała się ówczesna siedziba cesarska, huczne przyjęcia pod kwitnącymi drzewami wiśni, rzecz jasna suto zakrapiane "sake", czyli po prostu alkoholem. Korzeniami hanami może być również ówczesny obrzęd religijny mający na celu wywróżenie zbiorów i otwierający porę sadzenia ryżu. Jego uczestnicy składali ofiary u korzeni drzewa, a po ceremonii brali udział w przyjęciu; wierzono, że wraz z pojawieniem się kwiatów wiśni, w drzewo wstępuje Sagami, górskie bóstwo, oznajmiające rozpoczęcie pory sadzenia ryżu. Najprawdopodobniej na przestrzeni lat oba zwyczaje zlały się w jedno i zatraciły swój pierwotny sens. 
         W tamtym czasie  (dokładniej: w okresie Heian, czyli lata 794 - 1185) dużą popularność zdobyły również same kwiaty sakury, które uznano za symbol ulotności, krótkotrwałego piękna. Czyli metaforę życia - właśnie to jest istotą dzisiejszego hanami, o czym pisałam wcześniej. Zachęcam serdecznie do chwili refleksji, niekoniecznie przy kwiatach wiśni, bo na to chyba trochę za wcześnie. Pogoda ostatnio zrobiła się iście wiosenna, pora wyjść na spacer. Na koniec w ramach podtrzymania refleksyjnego nastroju zacytuję haiku (krótki poemat, forma bardzo stara i popularna w Japonii) autorstwa Ariwary no Narihiry żyjącego w latach 825 - 880.
Gdyby na tym świecie nie było kwiatów wiśni
Jakże spokojne byłyby nasze serca na wiosnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz